niedziela, 29 czerwca 2014

Venice


I hope you haven’t got bored with travelling around Italy yet because there are still a few places to behold. Today, a brief snapshot account of my visit in a city of canals, gondolas and carnival masks – Venice. It’s said to be one of the most romantic venues in Europe (ok, right behind my longed-for, beloved Paris...).

Mam nadzieję, że zwiedzanie Włoch nie znudziło się Wam jeszcze… Jest bowiem kilka miejsc, w które zajrzymy. Dziś króciutka relacja z pobytu w mieście kanałów, gondoli i karnawałowych masek- Wenecji.  Uchodzi chyba za jedno z najbardziej romantycznych miejsc w Europie (no, może tuż po moim ukochanym, upragnionym Paryżu)…



The hotel rooms were quite costly and the car access limited, so we decided to stay at a cosy hotel in Mogliano Veneto -  a city about 20 km away from our destination. We got to Venice by train (€ 5 return ticket, a 15-minute ride). The main highway, the Grand Canal is just around the corner of the main railway station – Venezia Santa Lucia. While getting around the city, you can use a variety of transportation (waterbuses, water taxis, gondolas) or just explore the city on your foot. The latter option was the one we opted for, so I picked up a shortcut route which, in my way of thinking, was supposed to be the quickest. So we crossed the Bridge of Barefoot (Ponte degli Scalzi) and then “straight” to St. Mark’s Square. If you played hare and hound you may get an idea of how our walk looked like. Looking around for signs and traces finally brought expected results because  we reached the square.

Ponieważ ceny hoteli w samej Wenecji nieco odstraszają, a dojazd do miasta autem ograniczony, postanowiliśmy się zakotwiczyć  w Mogliano Veneto –miejscowości oddalonej o niecałe 20 km od celu. Do Wenecji dojechaliśmy pociągiem (bilet w obie strony 5euro, podróż trwała ok. 15 min). Z dworca Santa Lucia już tylko dwa kroki od Canal Grande – czyli głównej arterii miasta. Do Placu św. Marka można dotrzeć na kilka sposobów – można skorzystać z wodnych autobusów, wodnych taksówek, gondoli lub dojść o własnej dwójce. Ja wyznaczyłam szlak „na skróty” – przez Most Bosych (Ponte degli Scalzi) a potem… Potem to już „prosto” do celu… Jeśli ktoś w dzieciństwie bawił się w podchody, to ma obraz tego, jak wyglądała nasza trasa. Szukanie znaków i tropów przyniosło jednak pożądany efekt, bo udało nam się dotrzeć do celu.


The Campanile

St. Mark's Square
St. Mark's Basilica
Looping through the labyrinth of narrow alleyways and bridges, you may find more secluded areas. The further off the beaten tracks (and stalls bending under the load of Chinese-made stuff), the better.

 Klucząc labiryntem wąskich uliczek, mostów i mosteczków można odnaleźć ustronne miejsca. A im dalej od wydeptanych szklaków (i  straganów uginających się od chińskiej tandety), tym lepiej.


piątek, 27 czerwca 2014

Paradise Regained


Here we are again! Italy… This time I’ll show you around a place which has truly touched my heart and thus I hope to visit it again one day. The undoubted magic of the city was appreciated by Ezra Pound, James Joyce, Alfred Tennyson, and Maria Callas. The place in question is, of course, Sirmione.

Oto i docieramy do słonecznej Italii… Znowu… Tym razem w miejsce, które bezapelacyjnie skradło moje serce i do którego chciałabym kiedyś wrócić. Magię tego tajemniczego miejsca docenili przede mną Ezra Pound, James Joyce, Alfred Tennyson, czy Maria Callas. Mowa o Sirmione.



Sirmione is a charming town located on a peninsula, surrounded by the azure waters of Lake Garda at the foot of the mighty Alps. This diversity just spoils you… My husband and I were wandering around cobbled streets lined up with cafes and ice-cream shops offering such big portions that they deny the theory of gravity. We perched on a pebble shore feeding ducks and then drying myself out on a wooden pier (after an unexpected dive) admiring smooth surface of the lake.

Sirmione to urokliwe miasteczko położone na półwyspie na  jeziorze Garda. Ten niewielki cypel lądu otacza lazurowa woda nad którą piętrzą się Alpy. Ta różnorodność wręcz rozpieszcza… Pląsaliśmy z mężem brukowanymi uliczkami miasteczka otoczonymi restauracjami i lodziarniami oferującymi tak ogromne porcje lodów, że przeczą teorii Newtona. Przycupnęliśmy na brzegu kamienistej plaży karmiąc kaczki, a potem suszyłam się na drewnianym pomoście (po nieoczekiwanym nurkowaniu) obserwując gładką taflę jeziora. 



I really recommend to visit the 13-century Scaliger castle – a major highlight of the city. I was a bit skeptical about roaming around the ruins until the moment I reached the top of the fortress. The views stretching from the tower  are just marvelous. Specked with brownish roof tiles, the narrow green headland contrasts with glittering blue water stunned me.

Polecam również odwiedzenie XIII-wieczny zamek Scaligerich – wizytówkę miasta. Byłam nieco sceptyczna, co do zwiedzania ruin, ale zmieniłam zdanie, gdy doczłapałam na szczyt wieży. Widok zielonego skrawka ziemi upstrzonej brunatnymi dachami domów kontrastującego z iskrzącym  się w słońcu błękitem wody zrobił na mnie niesamowite wrażenie.